*w tle muzyka z Mission: Impossible*
Nawet nie za bardzo wiem, co opowiedzieć o tej akcji poza tym, że była to chyba przygoda mojego życia (co też w sumie sporo mówi o moim życiu 😅).
Ale od początku: w Śląskim Urzędzie Wojewódzkim w Katowicach znajdziecie pewną techniczną ciekawostkę, jakich już naprawdę niewiele: dźwig okrężny a.k.a. winda paciorkowa a.k.a. paternoster. Połączone jak paciorki różańca kabiny krążą w nieustannym ruchu, a korzysta się z nich po prostu wskakując i wyskakując na żądanym piętrze. Bardzo dobre rozwiązanie na czas pandemii, bo żadnych guzików nie trzeba macać.
Winda w Katowicach jest w ciągłym użytku, ale dostać się do niej nie jest łatwo: ze względu na covid nie można ot tak wejść sobie do urzędu i bawić się w lunapark. Ponadto, ta część budynku nie jest dostępna dla wszystkich. Rozumiecie już, czemu czułam się tego dnia jak Zeta-Jones w "Osaczonych", a Stary jak Reżyser Kina Akcji?
Nie mogę niestety zdradzić kulisów tego przedsięwzięcia, ale zapewniam, że nikt nie musiał zginąć, byśmy mogli sobie pojeździć windą w bok. A i prawo złamane chyba nie zostało. Chyba 🤔
Na naszym Instagramie zobaczycie filmiki z owej pamiętnej przejażdżki: uwieczniliśmy, jak wygląda jazda paternostrem, także przez strych i piwnicę (czyli gdy się człowiek zagapi i w porę nie wysiądzie). Polecam sobie tę atrakcję zapisać i samemu spróbować, ale to już może jak się to pandemonium skończy. Zawsze to o jedną sraczkę mniej.
Kliknięcie w powyższe zdjęcie przeniesie Was do filmów.